piątek, 19 lipca 2019

Beton i stoki narciarskie - "nowa" wizja Beskidów..




         Góry są jednymi z najcenniejszych obszarów przyrodniczych w Polsce; wiodą tu ważne dla wielu gatunków korytarze ekologiczne, fragmenty naturalnych lasów są ostoją dla największych polskich ssaków, a tatrzańskie granie domem dla niewystępujących w żadnym innym zakątku naszego kraju, świstaków i kozic górskich. W wielu częściach Karpat środowisko współgra z człowiekiem, jednak niestety w polskich Beskidach wygląda to zupełnie inaczej... U nas przyroda nie jest partnerem, który pomaga się rozwinąć, a wrogiem, z którym trzeba walczyć i porządkować go...


Betonowa stolica gór


Hotel Gołębiewski w Wiśle, zdj. ilustracyjne


        Beskid Śląski jest chyba najbardziej zurbanizowanym pasmem polskich Karpat. Doskonale widać to po jego stolicy - Wiśle. Najbardziej rzucającą się w oczy rzeczą, przy wjeździe do miasta, jest ogromny luksusowy Hotel Gołębiewski, który wyraźnie dominuje nad całą miejscowością. Wiślańskie domy i betonowe apartamenty dochodzą praktycznie aż do samych szczytów gór (nawet do wysokości 800 m.n.p.m.). Wielkie budynki wypoczynkowe, skocznie i stoki narciarskie pocięły całą dolinę i przyległe pasma górskie, silnie kalecząc środowisko i krajobraz... Niemal całkowicie zniknęły stąd duże ssaki takie jak, niedźwiedzie i wilki, które niegdyś zamieszkiwały te góry. Rzeka Wisła została tam niemal całkowicie wyregulowana - nadbrzeżną roślinność wycięto, a brzegi umocniono kamieniami i betonem, oraz stworzono sieć sztucznych kaskad. W tamtym miejscu przypomina ona bardziej rynsztok, lub kanał niż królową polskich rzek (więcej o tym przeczytasz w tym tekście: Kraj suchy jak pieprz). Ludzie jeżdżą w góry po to aby pooddychać świeżym powietrzem (jest to jednak sprawa dość kontrowersyjna, ponieważ w miesiącach zimowych smog potrafi być tam większy niż np. w Krakowie), żeby zbliżyć się do natury, odpocząć od miasta. Czy dziś Wisła zapewnia to turystom? Szczerze w to wątpię - wcale nie przybliża ludziom natury, a sztuczne formy rozrywki, takie jak luksusowe hotele, baseny, parki linowe, tory gokartowe, automaty do gry i inne sztuczne formy rozrywki. Właściwie można byłoby taką samą miejscowość wybudować pod hałdą kopalnianą (uprzednio obsadzając ją częściowo drzewami i budując stoki narciarskie). Co roku do źródeł królowej rzek polskich przyjeżdżają dziesiątki tysięcy turystów, którzy często od samego Ustronia (miejscowość położona ok. 10 kilometrów od Wisły), muszą czekać w kilkugodzinnym korku, zanim dojadą do centrum miasta (stojące tabuny samochodów mogą wywołać smog nawet w środku lata). Właściwie tylko w kilku małych wiślańskich dzielnicach środowisko przyrodnicze zachowało się w stanie mniej naruszonym, m.in. w Czarnem i Malince. Z tej pierwszej można wyruszyć ciekawym szlakiem wzdłuż Białej Wisełki, gdzie zachował się las mający cechy naturalnego (choć i tam są porozsiewane niewielkie osiedla górskie, a większość trasy wiedzie drogą asfaltową), a z drugiej można podążyć na szczyt Malinowskiej Skały (1152 m.n.p.m.), będącej bardzo widokowym i ciekawym szczytem (jak i całe pasmo Baraniej Góry i Skrzycznego). Turyści, którzy chcą się zetknąć z naturą, muszą jednak oddalić się przynajmniej kilka kilometrów od centrum betonowej stolicy...


 Dzika przyroda na uboczu


Hala Jaworowa - fot. Gazeta Codzienna
         Jedną z najcichszych i najspokojniejszych wsi w Beskidzie Śląskim jest Brenna. Miejscowość ta jest położona bardzo malowniczo, w dolinie rzeczki Brennicy, równoległej do tej wiślańskiej. Tam jednak krajobraz zupełnie nie przypomina tego, ze stolicy tych gór: domy nie wspinają się na szczyty gór (większość nie przekracza granicy lasu), a hotele (których jest tam zaledwie kilka) znajdują się w centrum wsi, a ich rozmiary nie są wielkie. Znajduje się tam zaledwie 5 małych ośrodków narciarskich, ukrytych w wąskich i głębokich dolinach. Wokół Brennej zachowały się bardzo cenne fragmenty górskich lasów, w stanie mocno zbliżonym do naturalnego, położonych w różnych miejscach (np. na północnych i północno -zachodnich stokach Kotarza, w dolinie potoku Hołcyna, Leśnicy, lub Potoku Goleszowskiego). Znajduje tam się również bardzo cenna pamiątka po dawniej silnie rozwiniętej tradycji pasterskiej - Hala Jaworowa (inaczej Hala Kotarska). Jest to największa polana w Beskidzie Śląskim, a zarazem jedna z najstarszych (niektóre źródła podają, że wypas owiec był prowadzony tam już w XVI wieku). Na hali powstały piękne, typowe dla regla dolnego łąki. Tego typu polany pozwalają na ochronę gatunków roślin i owadów, które nie występują w żadnych innych siedliskach. Korzystają z nich również ptaki drapieżne, którym trudno jest polować na małe gryzonie w wąskich dolinach rzecznych, lub jelenie, które znajdą tam o wiele więcej pożywienia, niż w głębi lasu. Ponadto Hala Jaworowa posiada bardzo duże walory krajobrazowe - niesamowicie harmonijnie wpisuje się w otaczający ją pejzaż. Należy również do najbardziej widokowych miejsc w tej części Beskidów; można stamtąd obejrzeć prawie wszystkie pasma Beskidu Śląskiego. Mimo tych wszystkich walorów Hala Jaworowa nie jest często odwiedzana przez turystów, a wynika to głównie z jej położenia (by do niej dojść potrzeba przynajmniej godziny wędrówki kamienistymi górskimi szlakami). Dzięki temu, że polana jest położona na uboczu, udało się ją zachować w stanie właściwie niezmienionym po dziś dzień. Jednak nawet i to położone na "zapleczu" Beskidu Śląskiego miejsce jest zagrożone...


 Dziedzictwo zagrożone, czyli betonujemy dalej...



         Niedawno Brenną zainteresowali się inwestorzy. Kilka lat temu utworzyli firmę Kotarz Agro, której głównym założeniem jest rozwój zadłużonej wsi. Na ich stronie internetowej można znaleźć posty na temat regionalnej kultury i przyrody gór, na których rzekomo im bardzo zależy. Pokazują mieszkańcom, że gmina dzięki ich projektowi się rozwinie: rozbudują infrastrukturę turystyczną i drogową. Brennianie szybko uwierzyli inwestorowi, twierdząc że jego inwestycje faktycznie przyniosą im materialne korzyści. W ten sposób firma Kotarz Agro, bardzo sprytnie zdobyła sobie zaufanie mieszkańców i mogła pójść nieco dalej w swoich działaniach. Kilka lat temu inwestor utworzył projekt o nazwie "Kotarz Arena", którego celem jest... zbudowanie gigantycznego ośrodka wypoczynkowego (mającego należeć do największych w tej części Europy), w jednym z najcenniejszych krajobrazowo i przyrodniczo miejsc, czyli regionie wcześniej wspomnianej Hali Jaworowej i Kotarza. Kotarz Agro planuje wyciąć pod ten projekt aż 25 ha lasu (który opisywałem we wcześniejszej części artykułu)! Oczywiście większość "złapanych na wędkę" mieszkańców nie wyraziła sprzeciwu, a wręcz przeciwnie - bardzo uradowali się, że taka "wspaniała" inwestycja zostanie zrealizowana w ich gminie. Tylko niewielka część brennian wyraziła silny sprzeciw (byli to głównie ludzie mieszkający u podnóża góry Kotarz i Hali Jaworowej, oraz aktywiści ekologiczni). Utworzyli oni ruch społeczny o kryptonimie "SOS dla Hali Jaworowej", działający przeciwko inwestycji. Jednak w ostatnim czasie najsilniejszych działań przeciw "Kotarz Arenie" podjęła się Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot (polskie towarzystwo ekologiczne). Jego przedstawiciele uczestniczyli (i będą uczestniczyć) w spotkaniach z samorządami Brennej i Szczyrku (przedsięwzięcie powiązało się również z tą drugą miejscowością), szukali odpowiednich dokumentów, oraz zaczęli badać miejsce, które Kotarz Agro chce wykupić pod ośrodek. Sprawę wprowadzono do SKO (Samorządowa Komisja Okręgowa), która po wielu obradach wydała opinię negatywną dla inwestycji w Brennej, co postawiło ją pod znakiem zapytania. Decyzja komisji jednak nie zamyka przedsięwzięcia całkowicie, ponieważ jak twierdzi Kotarz Agro, nie jest ona ostateczna. Również Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot poinformowała mnie, że na razie sprawa jest w toku i, że na ten moment nie są w stanie udzielić mi więcej informacji.
        
         Jak jednak miałby wyglądać ośrodek na Kotarzu? Według informacji znalezionych przeze mnie w internecie miałyby tam powstać m.in.

·                    Elektrownia szczytowo - pompowa, oparta na zbiornikach małej retencji (na Hali Jaworowej),
·                    Farma fotowoltaiczna (na Hali Jaworowej, lub na przestrzeni otwartej, otrzymanej po uprzednim wyrębie lasu),
·                    Przemysłowy magazyn energii,
·                    Mikro turbiny wiatrowe o pionowej osi obrotu, współpracujące z magazynami energii,
·                    Zespół mikro elektrowni wodnych,
·                    Infrastruktura transportowa oparta na pojazdach o napędzie elektrycznym, jak również rowerach elektrycznych, a także stacjach ładowania pojazdów,
·                    Centrum Badawczo - Rozwojowe Technologii Środowiskowych,
·                    Ogród botaniczny,
·                    Park etnograficzny,
·                    Hotel czterogwiazdkowy na 600 miejsc noclegowych, wraz z częścią konferencyjną na 1000 osób,
·                    Aquapark na 1500 osób,
·                    Zespół 280 aparthoteli,
·                    Kolej gondolowa, całoroczna o długości 2350 m,
·                    Pięć kolei sezonowych o łącznej długości od 700 do 1000 m,
·                    Kompleks 10 km tras do narciarstwa zjazdowego, oraz 10 km tras do narciarstwa biegowego,

Oraz wiele innych, tego typu nowinek dla turystów. Wszystkie założenia tego projektu znajdziecie w poniższej ulotce:

1 strona ulotki

2 strona ulotki


Czyż to nie jest hipokryzja? Inwestor chce wyrąbać ogromne połacie lasów w Beskidzie Śląskim (m.in. tych porastających zbocza Kotarza), by zbudować w ich miejscu ekologiczne elektrownie i ogród botaniczny... Kolejna sprzeczność - inwestycja zniszczy dawny, kulturowy wygląd Hali Jaworowej i zastąpi to parkiem etnograficznym... Kotarz Agro umieszcza na swojej stronie posty o przyrodzie gór i o kulturze regionu, pokazując swoje działania jako ekologiczne i właściwie pozbawione wad. Tymi zabiegami łatwo owinęli sobie ludzi wokół palca...
         Czy Brenna może wyjść z kryzysu bez "pomocy" inwestora? Czy gospodarka w górach może wyglądać inaczej? Przenieśmy się teraz za granicę naszego kraju...


 Słowacja dobrym gospodarzem gór



Słowacka wieś Podbiel - fot. autor

           Bardzo ważnym okresem dla ochrony przyrody na Słowacji był koniec XX i sam początek XXI wieku. Wtedy w słowackich Karpatach powstało aż siedem parków narodowych (chronologicznie PN Niżne Tatry, PN Słowacki Raj, Mała Fatra, PN Płaskowyż Murański, PN Połoniny, PN Kras Słowacki, oraz PN Wielka Fatra). Co bardzo istotne były one zakładane, tuż obok siebie, dzięki czemu większość pasm górskich położonych w centrum kraju została objęta ochroną. Sieć powstałych parków narodowych pozwoliła w znaczącym stopniu ochronić środowisko naturalne tej części Karpat. Dlaczego niewielkie odległości między nimi są tak ważne? Otóż mimo tego, że podzieliliśmy góry na pasma, to i tak funkcjonują one jak jeden wielki organizm - nie podzielony granicami. między poszczególnymi pasmami przebiegają tzw. korytarze ekologiczne, czyli swego rodzaju "trakty", którymi wędrują gatunki. Ulokowane blisko siebie parki narodowe bardzo wspomagają ochronę takich "szlaków", które pozwalają funkcjonować tym górom jak jeden organizm. Mimo wielu miejscowości położonych u podnóża gór, "sieć" ta funkcjonuje w sposób bardzo skuteczny. Ochrona karpackich korytarzy ekologicznych, jest bardzo ważna dla środowiska przyrodniczego tych gór; dzięki nim gatunki mogą swobodnie przemieszczać się między pasmami górskimi i mieszać z osobnikami zamieszkującymi inne tereny. Dlaczego wędrowanie gatunków jest tak ważne dla środowiska? Jako przykład podam populację jeleni, zamieszkującą pewne pasmo górskie. Jeżeli w takim miejscu nie ma żadnych większych drapieżników, przedstawiona grupa zacznie się coraz bardziej powiększać, a jej potrzeby wzrosną równie silnie. Jelenie będą potrzebowały więcej pokarmu i zaczną na masową skalę niszczyć młode drzewka np. buki, które są osobną populacją. W wypadku gdy korytarz ekologiczny (np. przez jakiś duży kompleks narciarski) jest zamknięty i inne gatunki nie są w stanie dotrzeć do wymienionego miejsca, bukowy las zacznie się w zupełnie niekontrolowany sposób pomniejszać. Gdy jednak takie przejście istnieje, populację jeleni może zwęszyć np. wataha wilków i korzystając z niego dostać się do niej. Wtedy duża grupa ulegnie rozbiciu i zmniejszeniu, a las zacznie odrastać - w środowisku zapanuje równowaga.

         Sieć parków narodowych w słowackich Karpatach wywarła bardzo silny wpływ na sposób gospodarowania w położonych u ich podnóża wsi. Z powodu tego, że góry zostały objęte ochroną, możliwość rozpoczęcia budowy jakichkolwiek dużych stoków narciarskich, czy wielkich inwestycji na ich zboczach została niemal całkowicie zablokowana. Słowacy udowodnili jednak, że ich gminy mogą się rozwinąć bez pomocy żadnego inwestora; postanowili postawić na rozwinięcie turystyki pieszej w regionie i promocji kultury regionu. Mieszkańcy pozakładali małe agroturystyki, oraz sklepiki z regionalnymi wyrobami. Powstała również sieć tzw. regiomatów - automatów sprzedających regionalną żywność (głównie sery z owczego mleka). Dzięki dobremu rozreklamowaniu tych terenów, do podgórskich wsi zaczęli napływać turyści.W Terchovej (wsi położonej u podnóża Małej Fatry), co roku odbywa się festiwal folklorystyczny "Janosikowe Dni" (wykształcił się tam odłam muzyki ludowej, tzw. "terchovská ľudova hudba" wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO). Tym sposobem tradycyjny wygląd górskich wsi zachował się do dziś w stanie niewiele zmienionym, górska przyroda pozostała skutecznie chroniona, a mieszkańcy regionu się wzbogacili.
                  
         Czy gospodarka w polskich Karpatach nie mogłaby wyglądać w ten sposób? Czy polscy turyści nie potrafią się już zachwycać dziką naturą i potrzebują dodatkowych, sztucznych atrakcji? Czy musimy wiecznie rywalizować z nią? Myślę, że to dobry temat do rozważenia dla beskidzkich samorządowców.

6 komentarzy:

  1. Ja pochodze z Wisly i jestem bardzo zmartwiona tym co sie dzieje z moim miastem. Na Bukowej ma powstac kolejny ogromny kolos. Tak jak piszesz niszczy sie przyrode i urok gorskich miasteczek na rzecz komercyjnych obiektow bo chciwi inwestorzy wszedzie wesza pieniadz. W Angli nie do pomyslenia zeby w malych miastach czy wioskach cos takiego powstawalo. Dlatego praktycznie kazde miasteczko czy wioska ma swoj urok i ludzie zyja tam z turystyki pieszej czy z wyrobow regionalnych i tez sie da jak na Slowacji. Tylko w Polsce niszczy sie wszystko w imie pieniadza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się. Gospodarka w regionach turystycznych wygląda bardzo podobnie do tej ze Słowacji, czy Wielkiej Brytanii, np. Białowieży - jedyny tamtejszy hotel znajduje się w budynku dyrekcji Białowieskiego PN. Reszta kwater noclegowych to małe agroturystyki, prowadzone przez mieszkańców.

      Usuń
  2. Panie Franciuszku,
    Fakty faktami, jednakże napisane informacje określam 50/50 na wiarogodne i prawdziwe podobnie jak zarzuty przeciwników inwestycji.

    5 małych ośrodków narciarskich w Brennej nigdy nie funkcjonowało(chyba że wyciąg 100 metrowy nazwiemy ośrodkiem), a przez ostatnie kilka lat jedyne miejsce które można nazwać ośrodkiem narciarskim to Dolina Leśnicy.
    Środowisko i ochrona przyrody jest najważniejsze, jednak Brenna pozostaje pod względem turystyki nieco w tyle za pozostałymi beskidzkimi turystycznymi atrakcyjnie miejscowościami.

    Inwestycje są potrzebne, jednakże w zgodzie z naturą jak i czasami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poniekąd zgadzam się z Panem, jednak myślę, że Brenna mogłaby spokojnie rozwinąć się bez pomocy inwestycji. Można byłoby za to obrać opisany przez mnie w tym tekście "model słowacki", który stawia głównie na rozwinięcie turystyki pieszej, rozbudowy sieci małych agroturystyk, oraz promocję kultury regionu.

      Usuń
  3. Jako mieszkaniec Brennej, muszę się nie zgodzić, ponieważ nie prawdą jest, że większość mieszkańców jest ZA tą inwestycją. Jestem pewny, że jeśli byłoby referendum to większość będzie przeciwko. Jednak jak wiadomo gmina Brenna jest bardzo rozległa, a wiadomo że każdy ma swoje własne sprawy i troski, więc nie zawsze jest czas zajmować się tematem, który jest dla kogoś odległy o 10 km. Owszem można przyjść na sesje, ale trzeba to na bieżąco sprawdzać kiedy temat będzie poruszany itp. a jak ktoś ma na głowie prowadzenie firmy, ktoś inny wychowanie dzieci, to w kwestii priorytetów sprawa tej inwestycji staje się dla niego mało istotna.

    Owszem, Brenna pozostaje za innymi miejscowościami Beskidzkiej Piątki, ale dlatego, że niewielu ludzi żyje tutaj z turystyki. W poprzednim numerze Głosu Ziemi Cieszyńskiej jest artykuł tym jakie branże dominują w firmach zarejestrowanych w Gminie Brenna. Z artykułu wiemy, że budownictwo to 26%, handel i naprawa samochodów 17%, a ośrodki wczasowe i gastronomia to jedynie 9%. Dotyczy to tylko firm tutaj zarejestrowanych, tymczasem mnóstwo mieszkańców dojeżdża do pracy do Skoczowa, Bielska, Cieszyna czy innych miast. Również duża liczba mieszkańców pracuje za granicą głównie w budownictwie. Zresztą w chwili obecnej w gminie mamy w zasadzie bezrobocie naturalne czyli nie pracują tylko ci którzy nie chcą pracować, a mnóstwo firm ma problemy z znalezieniem pracowników dlatego muszą zatrudniać obywateli Ukrainy czy innych krajów.

    Włodarze Gminy jaki pozytywny aspekt tej inwestycji wskazują wzrost miejsc pracy, a ja zapytam skąd niby znajdą pracowników do tych nowych obiektów, skoro brakuje ludzi do tych już działających? Nie trafiają do mnie argumenty, że niby pracownik firmy budowlanej, który w Niemczech zarabia 10 EUR na godzinę, wróci do Brennej i będzie pracował na wyciągu za taką samą stawkę, bo to się nijak nie skalkuluje inwestorowi.

    W słoneczny weekend dojazd z początku Brennej do centrum już jest problematyczny, a jeśli ruch się zwiększy to wszyscy na tym stracą, nawet ci którzy do Kotarza mają 10 km.

    Dobrym przykładem sprzeciwy mieszkańców jest temat drogi, która miała połączyć Szczyrk z Brenną przez Leśnicę. Jak wszyscy wiemy, radny poprzedniej kadencji, który ten pomysł popierał, przegrał z kretesem z kandydatem, który jest najmłodszym radnym i nie miał żadnego doświadczenia, ale był przeciwny tej drodze.

    Dlatego apeluję do wszystkich przeciwników tej inwestycji - zmuście gminę do przeprowadzenia referendum lub przy kolejnych wyborach, niech każdy potencjalny radny zadeklaruje czy popiera czy jest przeciwny tej inwestycji. Gwarantuję, że większość jest przeciwna, tylko że ta sama większość nie ma czasu i chęci chodzić, interesować się inwestycją, która im nie przyniesie żadnych korzyści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Panu za tę informację! Duża część regionalnych mediów podawała, że większość mieszkańców Brennej stoi za tą inwestycją, tak jak sam inwestor. Nie wiedziałem o tym.

      Usuń