piątek, 24 listopada 2023

Przestrzeń upodmiotowiona - obraz relacji człowieka i środowiska geograficznego w kinie dokumentalnym

Z całą pewnością film należy do najniezwyklejszych, a zarazem najbardziej znamiennych dla współczesnej kultury form. To medium umożliwia połączenie literacko dynamicznej fabuły, z wiernym, fotograficznym odwzorowaniem różnych aspektów rzeczywistości. Analizy filmów zazwyczaj jednak podkreślają znaczenie warstwy narracyjnej, przesuwając pozostałe elementy świata przedstawionego – takie, jak  fizyczna przestrzeń - na margines. Z tego też względu warto postawić pytanie - czy przestrzeń pełni w kinie jedynie funkcję użytecznej scenografii? Kiedy bowiem prześledzimy uważnie jego historię, dostrzeżemy, iż w wielu obrazach środowisko geograficzne gra niemałą rolę, mało tego - zostaje upodmiotowione, wchodząc w interakcję z bohaterami. Taka perspektywa najwyraźniej uwidacznia się w pozbawionych jednolitej fabuły filmach dokumentalnych, których tradycja sięga początku XX wieku. Przedstawione w nich wizje relacji człowieka i przestrzeni, ze względu na wnikliwość prezentacji oraz znaczne zróżnicowanie jej charakteru, mogą okazać się niebywale interesujące również z punktu widzenia współczesnej geografii.

Prehistoria kina dokumentalnego

Od lewej "Wyjście robotników z fabryki" i "Wjazd pociągu na stację w La Ciotat"  - filmy braci Lumière. 

Aby pełniej zrozumieć wartość filmowych portretów więzi ludzkości i środowiska geograficznego warto cofnąć się w czasie - do samego początku historii kina. Przyglądając się pierwszym, powstałym na przełomie XIX i XX wieku obrazom, łatwo dostrzec, iż posiadały one cechy bardzo charakterystyczne właśnie dla dokumentów - były to głównie pozbawione fabuły krótkometrażówki, ukazujące prawdziwe, niezainscenizowane zdarzenia. Z pewnością należy wśród nich wyróżnić “Wyjście robotników z fabryki” z 1895 roku (pierwszym w dziejach wyświetlonym publicznie) oraz “Wjazd pociągu na stację w La Ciotat” z 1896 roku, autorstwa braci Lumière, uznawanych za ojców kina. Oba filmy pokazują bardzo krótkie (trwające po niecałą minutę) sceny z życia codziennego Francji przełomu wieków. Warto tu podkreślić, że tworzenie tego typu krótkometrażówek nie było dla braci Lumière, w przeciwieństwie do działających w późniejszych latach reżyserów-reportażystów środkiem przekazania jakiejkolwiek refleksji, czy przekazu, a kinematograficznym eksperymentem, kuriozum zachwycającym publiczność jarmarcznych projekcji na przełomie XIX i XX wieku. Idąc dalej, można stwierdzić, iż tego rodzaju pokazy zaczęły w tamtym okresie stawać się rozrywką integrującą, a nawet umacniającą poczucie tożsamości lokalnych społeczeństw, które na takich widowiskach mogły wspólnie oglądać kadry, ukazujące często ich samych.

Powyższe twierdzenie jeszcze wyraźniej uwidacznia się w innej, brytyjskiej serii kilkudziesięciu krótkometrażówek zatytułowanej “Electric Edwardians”, powstałych w latach 1900-1913. Twórcy - Sagar Mitchell i James Kenyon - zrealizowali ją, dokumentując sceny z życia prowincjonalnej Anglii, właśnie w celu zaprezentowania sfilmowanych kadrów na lokalnych projekcjach. Dla miejscowej ludności możliwość zobaczenia siebie na ekranie było doświadczeniem niezwykłym - wyróżnieniem. W “Electric Edwardians” przedstawiono głównie chwile uroczyste, takie jak np. szkolny apel, podczas którego dzieci prezentują ćwiczenia fizyczne, przemarsz młodzieżowej orkiestry ulicami miasteczka, korowód studentów w Birmingham itd. Te dokumenty - podobnie jak filmy braci Lumière - przypominają w charakterze wprawione w ruch widokówki z edwardiańskiej Anglii i nie ukazują trudu codziennego życia jej mieszkańców, wynikającego z różnej natury problemów społecznych, bezpośrednio związanych ze środowiskiem ich życia. Mimo tego jednak “Electric Edwardians” wciąż pozostaje jednym z najpiękniejszych w dziejach kinematografii portretów małych społeczności, prezentującym, jak głęboko jej życie zakorzenione było w otaczającej przestrzeni, a także kroniką, ocalającą najradośniejsze chwile, towarzyszące sfilmowanym ludziom od zapomnienia.

Etnograficzny dyskurs w kinie

Kinematografia, na przełomie XIX i XX wieku kojarzona głównie z jarmarczną rozrywką została nadzwyczaj szybko doceniona ze względu na istotną z naukowego punktu widzenia możliwość precyzyjnej dokumentacji środowiska geograficznego. Jednym z czołowych dokumentalistów tamtego okresu był Robert J. Flaherty - amerykański kartograf, podróżnik i reżyser. W 1922 roku zrealizował swój najbardziej znany film pt. “Nanook of the North”, ukazujący życie Nanooka - Inuity, zamieszkującego kanadyjski półwysep Ungava. Gruntownie zaznajomiony z naukową metodologią Flaherty zarejestrował w wierny sposób trudne warunki życia kanadyjskiej rdzennej ludności. Co ciekawe reżyser, portretując skrupulatnie codzienność pojedynczego człowieka, ukazał w swoim filmie obraz znacznie szerszy - uczynił Nanooka przedstawicielem wszystkich Inuitów. Flaherty rejestrując sceny, w których główny bohater zmaga się z ekstremalnymi warunkami środowiska, by zapewnić sobie i swojej rodzinie byt, uprawiał tzw. “etnografię ocalającą” (ang. salvage ethnography), pragnąc ukazać szerszej publiczności, jak wielką siłą i heroizmem musieli wykazywać się rdzenni mieszkańcy Dalekiej Północy. Dzięki zachowaniu reportażowej wierności “Nanook of the North” jest filmem niezwykle zasobnym w informacje etnograficzne, szczególnie dotyczące dawnych zwyczajów Inuitów i nierówności społecznych, jakich doświadczali na początku XX wieku. Znamienna jest w tym kontekście scena, ukazująca Nanooka, który nieświadomy prawdziwej wartości swojej pracy oddaje przejezdnemu handlarzowi futra w zamian za cukierki i paciorki. Film ów prezentuje również zróżnicowane ujęcia krajobrazu półwyspu Ungava w latach 20-tych, które mogą okazać się niezwykle przydatne przy rekonstrukcji historii zagospodarowania przestrzeni tego miejsca.

Od lewej: plakat reklamujący film R. Flaherty’ego, Nanook – główny bohater dokumentu. 

Trzeba tu jednak zauważyć, iż reżyser, mimo zachowania reportażowego sposobu rejestracji zdarzeń, wprowadził do filmu elementy stylizacji - nakłaniał Nanooka i innych nagrywanych Inuitów, by używali starszych, bardziej prymitywnych niż na co dzień narzędzi, namiotów i innego rodzaju sprzętów, chcąc w ten sposób jeszcze wyraźniej podkreślić dramatyzm losu głównego bohatera i jego bliskich. Pomimo tego jednak, jak określiła Jadwiga Hučková w swoim artykule, dotyczącym historii kina dokumentalnego “twórczość Roberta Flaherty’ego (1884-1951) także po latach zasługuje na uznanie, a takie jej aspekty, jak pokora wobec filmowanej rzeczywistości i respekt dla realiów mogą być ciągle wzorem dla współczesnych dokumentalistów” (J. Hučková, “Nieme kino dokumentalne”). Co więcej, przyglądając się uważnie dziełu Anglika i porównując go do pierwszych krótkometrażówek z przełomu XIX i XX wieku można stwierdzić, iż rozwój technik kinematograficznych wyraźnie sprzyjał rozwojowi pełniejszych, bardziej artystycznych form dokumentu, a te z kolei wpłynęły na postęp naukowy.

Symfonia miejska - awangardowy realizm

Niedługo po premierze filmu Roberta Flaherty’ego zaczęły powstawać pierwsze eksperymentalne, bardziej artystyczne dokumenty, prezentujące znacznie głębsze portrety przestrzeni. Wśród najbardziej charakterystycznych produkcji tego okresu z pewnością należy wyróżnić “Człowieka z kamerą”, zrealizowanego w 1929 roku przez radzieckiego reżysera i poetę - Dzigę Wiertowa. Ów dokument określany jako tzw. “symfonia miejska” jest niezwykłym zbiorem kadrów z życia czterech wielkich miast ZSRR - Moskwy, Kijowa, Charkowa i Odessy - połączonych przez autora na wzór kalejdoskopu w wizję jednej, gigantycznej metropolii. Reżyser opowiadał się za kinem reportażowym, pozbawionym fabuły, wiernie uwieczniającym rzeczywistość, taką jaką jest. Bynajmniej nie przeszkadzało mu to we wprowadzaniu nowatorskich, awangardowych sposobów kadrowania - podczas montażu filmu używał wielokrotnie techniki nakładania na siebie kilku zdjęć jednocześnie, tworząc w ten sposób niezwykłe kolaże. Autor wcielił się w rolę tytułowego kamerzysty, który przemieszcza się między różnymi miejscami i uwiecznia je na taśmie. “Człowiek z kamerą” ukazuje wizję miasta jako monstrualnej, chaotycznej, wiecznie rozrastającej się machiny, której integralnym elementem są ludzie.

   

Kadry pochodzące z “Człowieka z kamerą”.

Co ciekawe, w przeciwieństwie do innych artystów sowieckich dla Wiertowa bardzo istotne było życie człowieka jako jednostki. Właśnie m.in. przez fotograficzne sportretowanie egzystencji pojedynczych osób obraz miasta prezentowany w dokumencie jest bardzo wieloperspektywiczny i niejednoznaczny. Reżyser obnażył bowiem ogromne nierówności społeczne i przestrzenne, panujące w miastach ZSRR - m.in. bezdomność i biedę, dotykających ludzi, egzystujących w bezpośrednim sąsiedztwie kunsztownej, pełnej przepychu architektury i prężnie rozrastających się fabryk, symboli postępu. Ponadto Wiertow powiązał kadry życia codziennego pojedynczych osób z rytmem miasta (np. wizja kobiety, odbywającej poranną toaletę zestawiona z kadrem, na którym widoczne są służby miejskie, myjące wodą chodniki i poręcze), ilustrując w ten sposób, jak głęboko te dwa aspekty są z sobą zintegrowane. Twórca filmu zawarł w nim bardzo wnikliwą, wizualną refleksję nad relacją ludzkości i przestrzeni. W przeciwieństwie do pierwszych dokumentalistów Wiertow odnosił się do środowiska geograficznego bardzo podmiotowo - traktując je jako integralnego bohatera filmu zobrazował, jak bardzo intymna jest wspomniana wyżej więź. “Człowiek z kamerą” mimo upływu lat wciąż pozostaje jednym z najbardziej przełomowych dokumentów w historii kina, a wizje w nim zawarte cechuje uniwersalizm. Połączenie wiernej dokumentacji przestrzeni i życia społecznego z artystycznym zamysłem świadczy o ogromnym kunszcie Dzigi Wiertowa.

Zmysłowa kontemplacja przestrzeni - współczesne kino dokumentalne

Kadr z filmu “Baraka”, źródło: Magidson Films.

Gdyby dokładniej przyjrzeć się rozwojowi kinematografii z pewnością okaże się, iż jednym z najistotniejszych czynników, kształtujących ów proces jest historia. To właśnie m.in. globalne trendy społeczne wywierały znaczący wpływ na reżyserów, którzy później wizualizowali swoje refleksje. Do takich filmów z pewnością należy zrealizowany w 1999 roku dokument “Baraka”, autorstwa Rona Fricke’a - amerykańskiego operatora. Twórca posługując się, zapierającymi dech w piersiach kadrami ukazuje złożony obraz współczesnego świata, nie opatrując swojej wizji ani jednym słowem. Ów wielowarstwowy obraz na sposób wymienionego wyżej Dzigi Wiertowa, uwidacznia problemy społeczne, z jakimi ludzkość się zmaga, zwracając przy tym szczególną uwagę na losy pojedynczego człowieka. W “Barace” ujawnia się jednak istotna różnica w odniesieniu do twórczości Rosjanina - obecność transcendencji. O ile pomysł Wiertowa w silnej mierze urósł na gruncie myśli socjalistycznej, ukierunkowanej na surowy, materialistyczny realizm, o tyle Fricke wprowadził do swojego dokumentu elementy metafizyki, wyrażając przy tym sceptycyzm wobec postępu cywilizacyjnego.

Amerykański reżyser zestawił, zapierające dech w piersiach krajobrazy z życiem mnichów, mistyków, pielgrzymów i społeczeństw autochtonicznych, zachowujących swoje rdzenne tradycje, wskazując tym samym na umiar obecny w ich prostej i surowej egzystencji, naturalnie zespolonej z otaczającą przestrzenią. Mimo tego, że ci ludzie, pochodzący głównie z krajów Trzeciego Świata ze względu na wykluczenie edukacyjne i ubóstwo, myślą i żyją w sposób znacznie prostszy, niż mieszkańcy państw wysokorozwiniętych, to potrafią doświadczać, otaczającej ich przestrzeni dużo pełniej od tamtych. Doskonale uwidacznia się to w scenach, ukazujących zmysłowy, a zarazem metafizyczny kontakt ludzkości z ziemią - dotyku, tańcach obrzędowych, a nawet pocałunkach, świadczących o intymnej więzi z nią. Tą wizję reżyser przeciwstawia obrazom pogrążonych w szalonym pędzie i chaosie metropolii, przez które ludzie jedynie jednostajnie przepływają (jak ukazane w innym fragmencie filmu małe kurczaczki, jadące na taśmociągu w ogromnej fermie kur), nie zwracając przy tym uwagi na otaczający ich świat, stając się nieświadomie elementem wielkiej machiny, napędzającej konsumpcję. Taki tryb życia prowadzi do zniszczenia środowiska przyrodniczego, od którego zależy przetrwanie całej cywilizacji. Ludzie żyjący w ten sposób tracą uważność na otaczającą ich przestrzeń i stają się obojętni na jej piękno, co z kolei prowadzi do eskalacji problemów ekologicznych i nierówności społecznych.

Reżyser zawarł w filmie także przestrogę dla ludzkości - przez ukazanie fotografii więźniów, którzy zginęli w obozie Auschwitz-Birkenau, ich porzuconych butów, a także zarośniętych przez gęstą roślinność antycznych budowli jeszcze wyraźniej podkreślił tendencję ludzkości do autodestrukcji. Ogromnymi atutami filmu Rona Fricke’a są z pewnością wspomniana wielowarstwowość, wizualność, a także kontemplacyjność, które otwierają szerokie pole do interpretacji, na bardzo różnych poziomach. Pomimo tego, że “Barakę” nakręcono w 1999 roku, to dzięki swojej specyficznej formie i niedosłowności pozostaje dokumentem bardzo aktualnym.

Na zakończenie…

Przyglądając się ewolucji kinematografii, można dojść do wniosku, iż oddaje ona w pewnym sensie rozwój świadomości znaczenia przestrzeni w życiu człowieka. Wyraźnie dostrzegalny jest kontrast między pierwszymi filmami, przywodzącymi na myśl wprawione w ruch widokówki, gdzie fizyczny świat odgrywa epizodyczną rolę, a późniejszymi, traktującymi środowisko geograficzne w sposób podmiotowy, opierającymi się na złożonych, artystycznych technikach. Mimo tego jednak, że współczesne kino dokumentalne dysponuje bardziej rozbudowanym językiem wizualizacji i w związku z tym prezentuje dużo pełniejszy obraz omawianego problemu, to bynajmniej nie dewaluuje przedstawień obecnych w najstarszych dokumentach. Choć przekaz zawarty w takich filmach nie jest kompleksowy, to zawarte w nich kadry wciąż są poruszające i skłaniające do refleksji nad środowiskiem geograficznym również w kontekście współczesnego świata. Zawarte w pochodzących ze wszystkich okresów dokumentach portrety opisywanej relacji pozostawiają wiele miejsca wyobraźni widza, prowadząc do głębszego zrozumienia przestrzeni i miejsca człowieka w niej.

wtorek, 11 sierpnia 2020

W obronie Ziemi, w obronie ludzi

Żyjemy w czasach, w których ludzkość musi stawić czoła problemom, z jakimi dotąd jeszcze nigdy tak blisko nie była skonfrontowana - skutków zmian klimatu: podnoszenie się poziomu oceanów, susze, powodzie, ulewy, upały. Z roku na rok coraz dobitniej dostrzegamy realność tych destrukcyjnych przemian na własnej skórze. Nic więc dziwnego, że powstaje coraz więcej organizacji i ruchów walczących o dobro Ziemi. Ich członkowie dbają o lokalne środowisko, organizując akcje społeczne, bądź upominając się u władz w jego obronie. Ruch ekologiczny wciąż szuka właściwej drogi. Mimo tego, że działa w sprawie priorytetowej jego działacze popełniają błędy, a posunięcia bywają w sprzeczności z wyrażaną troską i postulatami, a organizacje ekologiczne postrzegane jako odrealnione od spraw codziennych. Dlatego jeśli chcemy chronić Ziemię, powinniśmy walczyć również o dobro wspólnoty, otworzyć się na drugiego człowieka, rozpocząć rozmowę. Humanizm powinien być fundamentem każdego ruchu ekologicznego. 



51. Sposoby, w jakie człowiek traktuje środowisko naturalne, wpływają na to jak traktuje samego siebie, i na odwrót. (…) Każde naruszenie solidarności i przyjaźni obywatelskiej powoduje szkody ekologiczne, podobnie jak ze swej strony degradacja środowiska wywołuje niezadowolenie w relacjach społecznych. (…)

Benedykt XVI, Caritas in veritate

W wyżej zacytowanej encyklice Benedykt XVI szczegółowo omawia relacje między ochroną środowiska, a społeczeństwem i bardzo wyraźnie podkreśla, że te dwie strefy nie są odrębnymi światami, a przeciwnie - stanowią jedną całość. Ludzkość wywodzi się z tego samego korzenia co wszystkie inne gatunki, więc nie można zaprzeczyć, że jesteśmy częścią natury. Dlatego też wnioskując ze słów papieża, ochrona Ziemi, nie może łączyć się z jakimikolwiek przejawami nienawiści, pogardy, czy braku szacunku do drugiego człowieka.

fot. Polska Akcja Humanitarna
Niestety wielu ludzi nie dostrzega tej zależności i dlatego przeglądając np. niektóre fora obrońców
praw zwierząt możemy się zetknąć z przejawami agresji słownej, celowanymi w konkretnych ludzi. W takich miejscach zachodzi proces bardzo prymitywnego i dehumanizującego podziału społeczeństwa, zestawiającego ludzi szlachetnych pozbawionych wad - ekologów, ze złymi, nie posiadającymi żadnych pozytywnych cech - myśliwymi, rzeźnikami, czy leśnikami, przez co trudno tam o jakikolwiek dialog. Dzieląc społeczeństwo na przeciwstawne obozy nie dojdziemy do niczego - będziemy tylko podsycać emocje i agresję, jednoznacznie oddalając się od rozwiązania. Właśnie m.in. to wywołuje u wielu ludzi ambiwalentne uczucia dotyczące aktywistów ekologicznych. Dlatego tak kluczowe jest by “ekolog” potrafił rozmawiać z ludźmi o zupełnie innym spojrzeniu na świat, podejmował rozmowę, tylko w ten sposób dojdziemy do wspólnego kompromisu i zadowalających efektów. Stańmy się dla siebie partnerami, którzy mimo różnych poglądów potrafią siąść razem przy stole i rozpocząć dialog, odnaleźć złoty środek. Tylko w ten sposób będziemy mogli wypracować realną, sprawiedliwą zmianę, co więcej - zbudować trwałą wspólnotę.

Problemy ekologiczne są ściśle związane ze sprawiedliwością wobec ubogich. Problem ubogich Ziemi jest szczególnym testem naszej solidarności. Bolesne rozstrzygnięcia na rzecz środowiska naturalnego, jakie musimy podjąć w naszej ekonomii, nie mogą umniejszać naszej wrażliwości na potrzeby ubogich w kraju i za granicą. (…)

Biskupi z USA, Renewing the Earth, 14.11.1991

Ochrona środowiska pozostaje tematem ubocznym, do którego politycy sięgają najczęściej wtedy kiedy liczą na poparcie, jakby nie miał właściwie nic wspólnego z rzeczywistością. Wyżej przytoczony fragment listu biskupów amerykańskich mówi o jednej istotnej kwestii – ekologiczne transformacje nie mogą zachodzić kosztem ubogich. Niestety zarówno część działaczy społecznych, organizacji na rzecz ochrony środowiska, a przede wszystkim  polityków, w swoich programach ekologicznych nie uwzględnia osób najbiedniejszych. To ogromna niesprawiedliwość, gdyż właśnie oni są najbardziej dotkniętą przez degradację środowiska grupą społeczną, mając przy tym najmniejszy dostęp do ewentualnej ochrony przed jej skutkami. Tworząc rozwiązania dotyczące przemian społeczno-gospodarczych, które w przyszłości mają pomóc nam w walce z globalnym ociepleniem nie uwzględniają interesu tych ludzi. Tu się nasuwa fundamentalne pytanie – czy konieczne transformacje ekologiczne mogą być społecznie sprawiedliwie? Oczywiście mogą, a wręcz powinny takie być.

fot. Polska Akcja Humanitarna
Duża część proponowanych przez niektóre organizacje na rzecz ochrony środowiska, czy parlamentarzystów, planów jest bardzo krótkowzroczna - uwzględnia walkę z degradacją środowiska wszelkimi możliwymi sposobami, bez wnikliwego wglądu w sytuację i dostrzeżenia drugiego człowieka. Nie wszyscy są równi wobec prawa. I często o ile bogatszej części społeczeństwa taka transformacja może odpowiadać, będąc zadośćuczynieniem popełnionych błędów cywilizacyjnych, o tyle ludzie prości i ubodzy bardzo często na niej tracą. Nic więc dziwnego, że ekologia pozostaje dla nich jedynie abstrakcyjnym, oddalonym od rzeczywistości terminem, którym zajmują się wykształceni, majętni, z dużych miast. Dlatego tak ważne jest by wszystkie rozwiązania, np. walka z globalnym ociepleniem, powinny być ściśle dopracowane i poprzedzone  konsultacjami społecznymi, tak by były sprawiedliwie i zapewniały “parasol ochronny” dla ludzi ubogich czy wykluczonych. Dzięki temu poczują się dostrzeżeni i szanowani przez, zarówno działaczy ekologicznych jak i państwo, zobaczą, że ochrona Ziemi nie jest czymś odrealnionym, dalekim, chętnie wygłaszanym podczas protestów w Warszawie przez wykształconą elitę, a czymś namacalnym, co jest tuż obok nich, i co wpływa na los wspólnoty. Tylko w ten sposób jesteśmy w stanie dotrzeć do tych osób, pokazać, że możemy zrobić coś razem.

Chroniąc przyrodę musimy zawsze pamiętać, że niezależnie z kim mamy do czynienia jesteśmy mu winni szacunek, powinniśmy patrzyć na świat pod wieloma kątami, wychodzić poza swoją społeczną bańkę i dostrzegać potrzeby drugiego człowieka. Jeśli nasze działania na rzecz ochrony Ziemi nie będą opierały się na fundamentach, będą jedynie teoretyczne, a forma przerośnie treść jaką mamy do przekazania.


Literatura:

  • Benedykt XVI, encyklika Caritas in veritate,
  • o. Stanisław Jaromi, Eco-Book o Eco-Bogu,
  • Biskupi z USA, list Renewing the Earth, 14.11.1991,
  • Bartłomiej Kozek, Czy transformacja ekologiczna może być sprawiedliwa społecznie? (kwartalnik Nowy Obywatel, nr 30, jesień 2019).

piątek, 31 lipca 2020

Zielona tradycja

Bez wahania można stwierdzić, że jedną z największych wizytówek Polski jest niezwykle różnorodny krajobraz kulturowy. Każdy region prezentuje dla siebie charakterystyczną jego odmianę; pejzaż jaki zobaczymy na Podlasiu, będzie zupełnie inny niż w Górach Świętokrzyskich, albo na Nizinie Śląskiej. Chyba każdy, kto choć trochę podróżował po Polsce, dostrzegł jego niezwykłe walory; stare szpalery drzew, tradycyjne zabudowania, bujne wiejskie ogrody, pokryte polami wzgórza, łąki, jeziora... Nasz tradycyjny krajobraz posiada niezwykłe walory estetyczne i przez nie najczęściej go postrzegamy. Czy jednak jest on w stanie przynieść realne korzyści lokalnym społecznościom i przyrodzie we współczesnym świecie? Oczywiście i to wielowymiarowo. Niestety to niezwykłe dziedzictwo ginie i dlatego powinniśmy chronić je jak potrafimy.


Drzewa


Jednym z najistotniej  wpływających  na nas elementów krajobrazu to drzewa. W polskim krajobrazie kulturowym człowiek układał je w różne formacje - szpalery, zadrzewienia śródpolne, sady, gaje. We wszystkich przypadkach przynoszą społeczności, oraz przyrodzie cały wachlarz korzyści. Jednym z ważniejszych funkcji drzew w krajobrazie jest skuteczne magazynowanie wody w glebie i ochrona przed podtopieniami. Dlatego stare aleje przydrożne, czy zadrzewienia śródpolne są tak ważne. Dzięki rozbudowanemu systemowi korzeniowemu i skutecznemu zacienianiu otoczenia drzewa są w stanie niezwykle skutecznie odkładać wodę w glebie (a tym samym lokalnie zapobiegać suszy). Również podczas gwałtownych burz i długich opadów są niezwykle pomocne - rozłożyste, gęste korony zatrzymują nadmiar wody na liściach, dzięki czemu rozkładają jej opad na ziemię w czasie, co ogranicza powodujący podtopienia spływ powierzchniowy. Ziemia w zasięgu takiej alei, bądź zadrzewienia, bardzo łatwo i skutecznie wchłania i magazynuje wodę w glebie, by w suchym okresie powoli ją oddawać otaczającym obszarom (jest to zjawisko niezwykle korzystne np. dla rolników, czy sadowników). Ponadto drzewa wytwarzają przyjazny mikroklimat wokół siebie, w upały znacząco obniżają temperatury i podwyższają wilgotność, łagodzą wiatry, zmniejszają amplitudy temperatur, eliminują zanieczyszczenia powietrza (to jedna z głównych zalet szpalerów przydrożnych), zapobiegają erozji gleby i osuwiskom, spowalniają spływ powierzchniowy i nurt rzek (gdy rosną w korycie, bądź jego pobliżu). Nie można również zapomnieć o ich znaczeniu dla środowiska przyrodniczego - w naszym tradycyjnym krajobrazie są obecne jedynie gatunki rodzime, lub takie, które na stałe się w nim zadomowiły. Tylko tego typu roślinność jest w stanie zawiązać trwałe i mocne więzy z otaczającym środowiskiem. Kwitnące aleje lip, czy jabłoniowe sady są prawdziwym rajem dla owadów, a w szczególności niezwykle ważnych dla ekosystemu pszczół, które znajdą w takich miejscach odżywczy nektar, schronienie przed drapieżnikami, oraz miejsce do gniazdowania (np. dziuple). Ponadto wszystkie wymienione wcześniej typy zadrzewień posiadają potencjał, na to, by stać się korytarzami ekologicznymi 1 , dzięki którym, różne gatunki będą mogły swobodnie migrować, oraz środowiskiem życia dla wielu z nich (również dla większych zwierząt). Tak więc wszelkie tradycyjne typy drzewiastych formacji obecnych w naszym krajobrazie wpływają pozytywnie na otoczenie i przynoszą doraźne korzyści społecznościom lokalnym (m.in. rolnikom, sadownikom, leśnikom, hodowcom, ogrodnikom, innym małym przedsiębiorcom itd.). 

Aleja wierzb głowiastych w PN "Ujście Warty", fot. Grzegorz Ptak
Mimo tak wielkich korzyści, przynoszonych przez różnego rodzaju zadrzewienia w Polsce, wciąż wycina się na masową skalę aleje drzew i śródpolne zadrzewienia. Niestety jedynie ich część jest w należyty sposób chroniona (w 2015 roku mieliśmy jedynie 762 pomnikowe aleje - to niewielki procent na tle wszystkich obsadzonych drzewami dróg 2). Polskie władze wielokrotnie wprowadzały ustawy i programy wpływające na nasz tradycyjny krajobraz kulturowy w sposób negatywny (np. tzw. "Lex Szyszko" 3, czy pełna niekonsekwencji ustawa dotycząca usytuowania drzew i krzewów względem linii kolejowych 4). Jego ogromna wartość pozostaje niedoceniona i niewykorzystana. Na szczęście istnieje wiele różnych grup obywatelskich, które upominają się u lokalnych władz o ochronę konkretnych grup drzew i krajobrazu regionu (tak jak np. Stowarzyszenie na Rzecz Ochrony Krajobrazu Kulturowego Mazur "Sadyba" 5). Dlatego jeżeli chcemy chronić nasze dziedzictwo, jakim jest środowisko, możemy się włączyć w działalność jednej z takich społecznych inicjatyw, bądź sporządzić petycję do lokalnych władz. W ten sposób, jako obywatele, jesteśmy w stanie skutecznie wpływać na ochronę przyrody w swoim regionie. Możemy się wtedy zwrócić do konkretnych osób, od których zależy przetrwanie danej grupy drzew, porozmawiać z nimi, spytać jak prawo ujmuje nasz problem itd. Bardzo wskazanym działaniem jest również składanie wniosków o objęcie jakiegoś obiektu pomnikiem przyrody. Jeżeli widzimy w pobliżu miejsca zamieszkania piękne drzewo, zadrzewienie, bądź aleję, warto sprawdzić, czy wszystkie parametry są zgodne z wytycznymi i zgłosić ją do urzędu gminy, lub miasta (co można zrobić również przez Internet). Jeśli sami posiadamy zadrzewienia śródpolne czy szpalery na swoich posesjach, w żadnym wypadku (tylko wtedy gdy jest to naprawdę konieczne) ich nie wycinajmy. Gdy mamy do czynienia z aleją skontaktujmy się z dendrologami, którzy dokładnie określą stan naszych drzew, udzielą wskazówek jak właściwie pielęgnować i pomogą w składaniu wniosku o objęcie naszych drzew ochroną, lub pomóc zdobyć dofinansowanie. Przy podjęciu takich działań jesteśmy w stanie bardzo skutecznie wpłynąć na ochronę alei i innego typu nasadzonych, przez człowieka, zielonych obszarów w swoim regionie.

Ogrody


Kolejnym niezwykle istotnym elementem polskiego krajobrazu są ogrody. Tradycyjne ogrody, które można do dziś spotkać w wielu polskich wsiach i skansenach bez wątpienia należą do tych najpiękniejszych i najbardziej różnorodnych. Ogromną rolę grają w nich duże, kolorowe, miododajne kwiaty (np. malwy, ogóreczniki, lwie paszcze, nagietki), zioła (np. mięta, melisa, rumianek, piołun), warzywa (marchew, koperek, pietruszka, burak, ogórek, dynia itp.) czy krzewy owocowe (np. tarnina, agrest, porzeczka, głóg). Towarzyszą im zazwyczaj rodzime drzewa, takie jak lipy, dęby, czy wierzby. Te ostatnie tradycyjnie często były ogławiane (tzn. w pewnych okresach ich gałęzie systematycznie przycinano), przez co drzewa skierowują wszystkie swoje siły witalne w jednym kierunku i tworzą stosunkowo niski, zwarty, często gruby pień. 

Ogród wiejski - skansen Kolbuszowa (woj. Podkarpackie), fot. Grzegorz Ptak
Takie wiejskie ogrody są niezwykle bioróżnorodne i potrafią przynieść właścicielom i środowisku niewymierne korzyści (oprócz estetycznych). Te dobre warunki powstają dzięki obecności różnych gatunków, które na stałe zadomowiły się w naszym krajobrazie (dzięki temu mogą stworzyć mocne więzy z otaczającym środowiskiem). Ogród taki zapewnia zapasy warzyw, owoców i ziół na cały rok. Może stać się  miejscem odpoczynku, gdzie w gorące letnie dni będziemy można usiąść w cieniu drzewa, poczytać książkę, zorganizować małe przyjęcie z sąsiadami, czy po prostu podrzemać w hamaku. Dobrze ukorzenione, silne drzewa (takie jak dęby czy kasztanowce) skutecznie ochronią dom przed skutkami burz, gradobiciami, czy silnymi wiatrami, podtopieniami, tworzeniem się osuwisk i suszą. Te miododajne (jak np. lipy), przyciągną do siebie pszczoły. Drzewa również są naturalnym domem dla ptaków, które w ich koronach mogą zakładać gniazda. Warto zauważyć, że wcześniej wspomniane wierzby głowiaste stwarzają świetne warunki do życia rzadkich gatunków potrzebujących specyficznych warunków (np. ciepłolubnych dudków) - tworzą głębokie i przestronne dziuple, z których zwierzęta bardzo chętnie korzystają. Następną zaletą jaką przynoszą jest zmniejszanie amplitudy temperatur, co może być korzystne dla mniej odpornych roślin. Kolejny niezwykle ważnym elementem ogrodu są zioła i kwiaty - oprócz korzyści w postaci surowców zielarskich i kolorowych kwiatów, pełnić mogą rolę hydrofitów (jak np. irysy) - potrafią skutecznie zatrzymywać wodę w glebie, pomagać łagodzeniu efektów suszy, a ponadto przyciągać do siebie mnóstwo gatunków owadów. 

Zapylający trzmiel, fot. Grzegorz Ptak
Niestety od momentu zmiany systemu, gdy Polska zaczęła otwierać się na wpływy zachodnie, nasze ogrodnictwo zmieniło się i  miejsce pełnych kwiatów, drzew, krzewów i ziół, tętniących życiem zieleńców zaczęły zajmować krótko strzyżone trawniki, wyłożone kostką Bauma alejki, tuje i inne obce naszemu krajobrazowi iglaki. Takie ogrody oferują ludziom i przyrodzie nieporównywalnie mniej korzyści, niż tradycyjne. Wielkie dziedzictwo znika na nasze własne życzenie. Przestaliśmy współpracować z przyrodą, pozwalać na swobodne rozrastanie. Już nie jesteśmy partnerami natury, bardziej kolonizatorami, którzy spoglądając na zieleń widząc jedynie bałagan do uporządkowania. Właśnie na tym despotycznym podejściu wykiełkowały takie problemy jak globalne ocieplenie, zaśmiecenie oceanów, smog, wycinka drzew na masową skalę - ogólnie pojęta degradacja środowiska. Dlatego jeśli chcemy z nią walczyć musimy zrezygnować z myślenia o środowisku dawnymi schematami, spojrzeć na to z innej perspektywy. Prywatne ogrody to ten element naszego krajobrazu, na który mamy największy wpływ i tylko od nas zależy jak go zagospodarujemy, czy przyczynimy się do ochrony, bądź przywrócimy fragment naszego dziedzictwa. Tak więc jeśli chcemy walczyć z degradacją środowiska, najlepiej zacznijmy od własnego ogródka. Posadźmy rośliny miododajne, zioła, kupmy krzaki agrestu, porzeczek. Zatroszczmy się o nasze drzewa, przyjrzyjmy się im, dostrzeżmy ich wartość. Pozwólmy trawnikowi się rozrosnąć, pojawić się na jego powierzchni polnym kwiatom. Zamiast tuj posadźmy pod płotem owocowe krzewy. Nie bójmy się samosiejek, pamiętając, że ich pojawienie się w ogrodzie oznacza spełnienie optymalnych warunków do wzrostu.  Za takie działania przyroda na pewno nam się odwdzięczy. 

Łąki


Łąka kwietna w pobliżu Teremisek (woj. Podlaskie), fot. Grzegorz Ptak
Podobnie jak pola uprawne, łąki są jedną z najważniejszych części tradycyjnego krajobrazu Polski. Spotkamy je niemal w każdej wsi, a nawet w miastach. Na znaczną część roku stają się zapierającymi dech w piersiach morzami różnobarwnych kwiatów. Duża część rosnących na niej roślin jest miododajna, dzięki czemu obszary te są stołówką dla pszczół i innych owadów zapylających - przyczyniają się do ich ochrony (tu warto zauważyć, że w dużej mierze dzięki nim jest możliwa produkcja żywności). Kolejnym plusem łąk jest to, że w przeciwieństwie do terenów pozbawionych roślinności spowalniają spływ wody ze stoków wzgórz, zapobiegają tworzeniu się osuwisk i stanowią dom dla mnóstwa innych gatunków (np. gadów, czy małych gryzoni, które mogą znaleźć bezpieczną kryjówkę wśród traw, oraz pożywienie). Ponadto potrafią w skuteczny sposób użyźniać glebę. Zimą, gdy łąki okrywają się śniegiem, wysoka, zwiędła roślinność (jeśli nie została jesienią skoszona) kładzie się płasko na ziemi i powoli rozkłada (intensywne procesy gnilne powodują, że nawet w najsroższe mrozy, w miejscu gdzie nadchodzi fermentacja panuje temperatura dodatnia). Wówczas z tego procesu korzystają różne inne gatunki (np. niektóre owady) do bezpiecznego przezimowania. Łąki są ponadto korytarzami ekologicznymi 1, przez które przebiegają drogi migracyjne wielu gatunków zwierząt i roślin. Dzięki nim nawet w silnie zurbanizowanej Europie ważne ekosystemy nie są przerywane – dlatego utrzymywanie takich “zielonych dróg” jest kluczowe we współczesnej ochronie przyrody. W jaki sposób możemy chronić łąki? Jeżeli posiadamy ogród to naprawdę warto jest pozostawić chociaż malutki kąt przyrodzie – czyli znacząco ograniczyć, bądź całkowicie zaniechać koszenia. Można kupić paczkę nasion z mieszanką kwiatów polnych – wtedy nasza prywatna łąka rozrośnie się prędzej. Po kilku tygodnikach taki zakątek cały pokryje się kwiatami i zaroi się w nim od pszczół i motyli. W taki sam sposób możemy urządzić niemal każdy kawałek ziemi , nawet w metropolii (np. Fundacja Łąka 6 tworzy łąki w centrach dużych polskich miast, takich jak Białystok, Kraków, Wrocław czy Warszawa). 

Jedno drzewo całym światem


Walcząc z degradacją środowiska musimy pamiętać o fundamentalnej kwestii - każdy nasz ruch, najmniejsze działanie jest istotne. Los Ziemi w głównej mierze zależy od obywateli.  Dlatego jeśli chcemy walczyć by dziedzictwo przyrodnicze mogło cieszyć kolejne pokolenia zacznijmy od własnego ogródka, podejmijmy działania w mikroskopijnym wymiarze, takim do którego mamy bezpośredni dostęp. W kolejnych krokach możemy przenieść zasięg naszej pracy na grunt regionalny, stwórzmy razem grupę działającą lokalnie na rzecz ochrony przyrody. Przekonajmy się, że da się zbudować obywatelskie społeczeństwo - ludzi, którzy będą potrafili skutecznie działać nieodpłatnie na rzecz naszego dobra wspólnego. Ocalając mały skrawek zieleni ratujemy cały świat, wyciągamy rękę do przyrody – nie wolno nam o tym zapominać.  


Stary dąb koło lasu Parchowiec, fot. autor

przypisy: 

1 Korytarz ekologiczny - pas dzikiej roślinności (np. lasy, łąki, aleje drzew) łączący z sobą większe kompleksy leśne. Z takich “zielonych dróg” korzystają zwierzęta, oraz różne gatunki roślin, które mogą swobodnie nimi się przemieszczać, omijając wszelkie niekorzystne (np. zurbanizowane) tereny.

2 Dane z tabeli "Liczba pomników przyrody w Polsce w 2015 r. w podziale na województwa i charakter pomnika" w artykule "Pomnik przyrody" na Wikipedii.

3 "Lex Szyszko" - tak nazywano nowelizację ustawy o ochronie przyrody, pozwalającą osobom prywatnym na swobodną wycinkę drzew i krzewów (niezwiązaną z działalnością gospodarczą) bez składania wniosku o zezwolenie. Ustawa ta doprowadziła do wycinki setek tysięcy drzew w Polsce.

4 "Minister Infrastruktury, w porozumieniu z Ministrem Spraw Wewnętrznych i Administracji i Ministrem Środowiska, podpisał nowelizację rozporządzenia w sprawie wymagań w zakresie odległości i warunków dopuszczających usytuowanie drzew i krzewów, elementów ochrony akustycznej i wykonywania robót ziemnych w sąsiedztwie linii kolejowej, a także sposobu urządzania i utrzymania zasłon odśnieżnych oraz pasów przeciwpożarowych. (...)" (portal gov.pl, 10.10.2019). Nowelizacja ta co prawda zmniejszyła dopuszczalną odległość zadrzewień względem linii kolejowych (z 15 m na 6 m), co uratowało wiele drzew, lecz nie dystans od torowiska decyduje o bezpieczeństwie podróżnych, a kondycja drzew i krzewów (ich wielkość, wiek, stan zdrowia, ukorzenienie itd.) i to powinno być fundament ustawy. Trzeba tu również zauważyć, że przy wycinaniu całych pasów drzew i krzewów wzdłuż linii kolejowych powstają inne problemy - tworzenie się tuneli aerodynamicznych, nagrzewanie się szyn (co może skutkować ich deformacją), osuwanie się skarp i zasypywanie torowiska śniegiem w zimie.

5 Stowarzyszenie na rzecz Ochrony Krajobrazu Kulturowego Mazur „Sadyba” - utworzone z inicjatywy Danuty i Krzysztofa Worobców w 2004 roku stowarzyszenie działające aktywnie na rzecz ochrony tradycyjnego krajobrazu kulturowego Mazur.

6 Fundacja Łąka - Polska fundacja, której misją jest ochrona i odtwarzanie łąk, oraz edukacja społeczna na ich temat. Działacze “Łąki” podejmują obywatelskie działania w całym kraju.

literatura: 

"Aleje - podręcznik użytkownika" Jacek Borowski, Davidie Baridon, Łukasz Dworniczak, Łukasz Kuźmicz, Marzena Suchocka, Jerzy Stolarczyk, Halina B. Szczepanowska, Anna Szmigiel-Franz, Piotr Tyszko-Chmielowiec, Kamil Witoś, Monika Ziemiańska (wydawnictwo "Drogi dla Natury", Wrocław 2012),
"Długi cień „lex Szyszko”. Wycinki drzew wciąż bez kontroli [RAPORT]" Robert Jurszo (serwis OKO.press, 07.04.2019),
"Drzewa przy liniach kolejowych zostaną uratowane" (portal gov.pl, 10.10.2019),
“Przydomowy ogródek - przeszłość i teraźniejszość” (ogrod.uj.edu.pl).

piątek, 8 maja 2020

Woda cenniejsza od złota

Od kilku lat Polska boryka się z powtarzającymi się niemal co rok suszami, oraz gwałtownymi burzami. Z biegiem lat są  dla nas coraz bardziej dotkliwe - w  studniach, rzeczkach, ogródkach, na polach brakuje wody, a gdy przychodzą krótkie ulewy woda szybko spływa, zalewając ulice. Prognozy hydrologiczne na przyszłe lata nie są optymistyczne. Susze będą się powtarzać coraz częściej. Aby poradzić sobie z tymi katastrofalnymi zmianami musimy, zmienić sposób myślenia o wodzie , przygotować się do nich i zabezpieczyć na przyszłość. Jak możemy walczyć z tym problemem? W jaki sposób magazynować wodę? Jak uchronić się przed gwałtownymi burzami? Oto kilka pomocnych nam wskazówek: 




  • Magazynowanie wody w glebie.
    Najprostszym sposobem jest zazielenianie i zadrzewiania terenów. Ważne jest też aby zaniechać koszenia. Wysoki trawnik ,z domieszką polnych kwiatów, znacznie lepiej radzi sobie w czasie suszy i gwałtownych ulew od tych koszonych - w suchych okresach bardzo skutecznie magazynuje wodę, utrzymując ją na stałym poziomie, a podczas nawałnic potrafi ograniczyć spływ wody, co zapobiega podtopieniom (patrz schemat poniżej). Obszary koszone cechują się dużymi wahaniami wilgotności gleby, bardzo szybkimi spływami, oraz brakiem zdolności do długoterminowego magazynowania wody. 

Schemat obrazujący zdolności do chłonięcia wody różnych obszarów (autor: Zielony Żoliborz).

Sporządzona przeze mnie tabela, w której notuję jak zmienia się wilgotność gleby na obszarze koszonym i niekoszonym. Jak widać znacznie wyższe odczyty notowałem na obszarze niekoszonym. Link do tabeli.



Wykres sporządzony przeze mnie na podstawie moich badań wilgotności gleby (patrz tabela powyżej).
    Kluczową rolę w procesie odkładania się wody w glebie odgrywają drzewa - zacieniają przylegające obszary, co opóźnia parowanie, a korzenie spowalniają spływy. Podczas burz są nam niezwykle pomocne - dzięki gęstym, zielonym koronom woda spadająca jest zatrzymywana, a opad rozkłada się w czasie (krople zatrzymują się na liściach, po czym powoli z nich skapują). Jeśli posiadamy drzewa, lub krzewy w swoich ogrodach, czy na działkach, w żadnym wypadku nie powinniśmy ich wycinać - są naszymi największymi sojusznikami w walce ze skutkami zmian klimatu.     Niezwykle istotne w retencjonowaniu wody w glebie są także aleje drzew, śródpolne zadrzewienia i oczka wodne. Podczas ulew potrafią skutecznie przyjąć nadmiary wody z pól, by w suchszym okresie powoli ją oddawać z powrotem. Jest to zjawisko niezwykle korzystne.    
    Wiele systemów w Polsce jest źle użytkowanych - spełniają jedynie funkcję odprowadzania wody i nie magazynują jej w glebie. Ogrody, działki, pola są często pocięte systemami rowów i kanałów. Należy sprawdzić czy przylegające do użytkowanych przez nas terenów przekopy zatrzymują wodę, tj. czy są wyposażone w zastawki , które powinny być  w czasie suszy  opuszczone. Jeśli ich nie ma, lub są podniesione, warto  je opuścić (jeśli mamy do tego uprawnienia), lub skontaktować się z osobą, przez której teren  rów przepływa.  Jeżeli przekop nie posiada zastawek można ,w kilku miejscach , zasypać go darnią, lub ziemią (uwaga - nie należy tego robić na rowach przydrożnych, tylko na polnych i leśnych). Podobne działania powinno się podejmować na małych ciekach wodnych, np. wąskich potokach, strużkach, czy takich , które tworzą się  okresowo. Spowolni to spływ wodny w okresie suszy, pozwoli jej na powolne wsiąkanie w glebę. Skutki zaniedbania rowów i kanałów mogą być naprawdę opłakane. Właśnie m.in. sieć źle nadzorowanych przekopów spowodowała osuszenie Puszczy Białowieskiej, co przyczyniło się do osłabienia tamtejszych świerków, a następnie gradacji kornika. Gdy będziemy właściwie użytkować systemy kanałów jesteśmy w stanie efektywnie nawilżać przylegające tereny (poniżej przykłady z Rezerwatu Łężczok, k. Raciborza). 

Naturalna przegroda powstała na strudze Łęgoń w Rezerwacie Przyrody Łężczok k. Raciborza pozwala utrzymać stałą wilgotność w grądowym starodrzewiu, do którego przylega (fot. Grzegorz Ptak).

 
Naturalnie zatarasowany kanał w Rezerwacie Przyrody Łężczok k. Raciborza. Właśnie wrzucając do rowów czy małych cieków gałęzie i materiał roślinny jesteśmy w stanie skutecznie zatrzymać wodę (fot. Grzegorz Ptak).
Podobne zabiegi od setek lat wykonują bobry, które budując tamy na strumieniach, spiętrzając je i tworzą rozlewiska, mokradła, które są w stanie skutecznie magazynować wodę w glebie. Do dziś zwierzęta te odgrywają niemałą rolę w retencjowaniu wody, dlatego też jeżeli zobaczymy bobrową tamę, nie niszczmy jej - konstrukcje takie utrzymują się krótko, maksymalnie kilka miesięcy, a w odróżnieniu od tam betonowych, lepiej wpisują się w krajobraz, tworząc bogate,  bioróżnorodne środowisko. 
  • Łapanie deszczówki.
  Bardzo często nasze rynny odprowadzają wodę wprost do kanalizacji. Jest to marnotrastwo wody, której moglibyśmy przecież używać do podlewania ogrodów. Do rynnien wystarczy podłączyć beczki, lub inne zbiorniki na deszczówkę, które pozwalają  na zbieranie  dużych ilości wody (nawet powyżej 5000 litrów) w stosunkowo krótkim czasie. 
    Jak ograniczyć gwałtowne spływy wód podczas burz? Na niekorzyść działają obszary zabetonowane i szczelnie wyłożone kostką. Warto skorzystać z kostki ażurowej, z otworami. Podczas nawałnic woda nie spływa do kanalizacji, tylko wsiąka w ziemię między kostkami - nawilżając glebę. 
    Kolejnym ciekawym pomysłem jest utworzenie ogrodu deszczowego. Jest to specjalnie zaprojektowany fragment zieleni, z odpowiednio dobranymi roślinami i podłożem retencjonującymi wodę. W Internecie można znaleźć sporo schematów pokazujących w jaki sposób taki ogród samodzielnie stworzyć. Najważniejsze jest by znajdował się poniżej otaczającego terenu, w małym zagłębieniu, lub u wylotu rynien, czy rynsztoków. Ogród wysypuje się kilkoma warstwami nawierzchni i sadzi rośliny hydrofitowe ( takie, które żyją w wilgotnym środowisku i potrafią magazynować wodę). Podczas ulewy spływa do niego woda z parkingu czy podjazdu i przez kolejne dni powoli wsiąka w kolejne warstwy odkładając się w glebie. Nie trzeba jednak tworzyć tak specjalistycznego ogrodu by uzyskać podobne  efekty - można po prostu spróbować posadzić pod rynną, w zacienionym miejscu, lub przekopie, kępkę mchów lub innych hydrofitów. Działają wtedy jak gąbka - podczas deszczu wsiąkają wodę, którą oddają, powoli,  w czasie  suszy, dzięki czemu poziom wód gruntowych ,wokół takiego małego moczaru, ustabilizuje się i wzrośnie.
Bibliografia:
1 Dzika Infrastruktura: "Zatrzymywanie deszczówki w mieście" (dzikainfrastruktura.psubraty.pl).

piątek, 24 kwietnia 2020

Pozwólmy żyć


W ostatnich latach wpływ globalnego ocieplenia na nasze codzienne życie z roku na rok się powiększa. Coraz częściej doświadczamy susz, upałów, bezśnieżnych zim, gwałtownych burz i wiatrów. Niestety nasz kraj wciąż nie jest przygotowany do walki z tymi destrukcyjnymi zmianami. Jak możemy się do nich przygotować? Po prostu pozwólmy żyć przyrodzie - pozwólmy się jej rozrastać.

 

"Łąka w mieści" - zwycięski projekt Budżetu Obywatelskiego w Cieszynie, fot. Sylwia Fort

Jednym z największych i najistotniej problemów ekologicznych wpływających na nas, są pojawiające się od dekady , niemal coroczne, susze¹. Najbardziej dają się  we znaki rolnikom, którzy z ich powodu ponoszą ogromne straty. Jednak nie tylko oni zostali bezpośrednio dotknięci tym problemem - przekonali się o tym mieszkańcy Skierniewic (woj. Łódzkie), gdzie w czerwcu zeszłego roku, z powodu deficytu zabrakło wody w kranach. Niestety i w tym roku sytuacja nie uległa poprawie - od kilku tygodni Polska znajduje się w zasięgu wyżu, który przyniósł pogodę słoneczną, ciepłą i suchą. Przez to zjawisko od ponad miesiąca w naszym kraju nie pojawiły się wielkoskalowe opady deszczu. Na ogromnym obszarze Polski mamy obecnie do czynienia z dużym deficytem wody (mapa poniżej ). Największe problemy z suszą występują w pięciu województwach - Lubuskim, Wielkopolskim, Łódzkim, Kujawsko-Pomorskim, oraz Mazowieckim. Wynika to ze sposobu zagospodarowania tamtych obszarów, ich klimatu, ukształtowania terenu i środowiska przyrodniczego. Według danych GUS z 2017 roku, we wszystkich wymienionych województwach (oprócz Lubuskiego) lasy zajmują stosunkowo małą powierzchnię (poniżej 26%), a znaczną rolę w ich krajobrazie odgrywają pola uprawne pod zasiewami (powyżej 69% powierzchni).

Wskaźnik wilgotności gleby, warstwa 0-7 cm (dane z 15 kwietnia), źródło: IMGW


Obszary te należą do najsuchszych regionów naszego kraju (opady roczne wynoszą tam maksymalnie 550 mm - dla porównania - w Cieszynie jest to nawet 1000 mm), co wynika głównie z równinnego ukształtowania terenu². Żeby lepiej zrozumieć dlaczego mamy takie problemy z magazynowaniem wody (należymy do krajów z najmniejszymi zasobami wody w Unii Europejskiej)  warto  przyjrzeć się historii gospodarowania tych obszarów. Od kilkuset lat człowiek bardzo intensywnie eksploatował te równiny, osuszając naturalne moczary, karczując lasy, budując systemy melioracyjne, by uzyskaną w ten sposób ziemię przekształcić na potrzeby rolnictwa. Pod wpływem takich działań środowisko przyrodnicze zaczęło się zmieniać - woda o wiele łatwiej zaczęła parować, odpływać do cieków wodnych, przez co obszary te stały się niezwykle suche. W XIX i XX wieku powstało  jeszcze więcej osuszających systemów melioracyjnych, co spowodowało przyspieszenie tego procesu (żadna z inwestycji nie powstała po to by zatrzymywać wodę w glebie, a wręcz przeciwnie - większość z nich miała za zadanie jak najszybsze odprowadzenie wody do rzek, lub zbiorników). Właśnie to spowodowało, że mieszkańcy centralnej Polski są najczęściej odczuwają dotkliwą suszę. 

Przyglądając się podejmowanym w przeszłości działaniom jesteśmy w stanie wyciągnąć wnioski, wykryć błędy i znaleźć nowe rozwiązania. Warto zauważyć np, że od wieków człowiek walczył z wodą, nie starał się jej magazynować, tylko odprowadzał do rzek, przez co ,w naszym kraju, do dziś zachowało się sporo, pełniących właśnie takie funkcje, systemów melioracyjnych. Dziś, w epoce zmian klimatu, te instalacje działają przeciw nam, ponieważ bardzo skutecznie odprowadzają wodę, również podczas suszy. W wielu częściach Europy ,z tego powodu, prowadzi się akcje renaturyzacji rzek, zrywając z nich betonowe obwałowania i progi, przywraca moczary, stawia beczki i zbiorniki na deszczówkę, oraz buduje liczne ogrody deszczowe, mające za zadanie absorbować wodę. 

Jednak największą pomoc w magazynowaniu wody oferuje nam przyroda. Porośnięta wysokim trawnikiem, lub naturalną łąką gleba może mieć temperaturę nawet o 30 °C niższą niż zupełnie odsłonięta ziemia, co znacznie zmniejsza parowanie. Podobnie jest w przypadku drzew - w upalny dzień przestrzeń, położona pod nimi, może mieć temperaturę nawet o 20 °C niższą od nieosłoniętego obszaru . Warto zauważyć, że zarówno łąki jak i zadrzewienia, dzięki rozwiniętym systemom korzeniowym, są w stanie bardzo skutecznie gromadzić wodę w glebie. Dodatkowo stanowią dom dla całej grupy organizmów, które pełnią kluczowe role w lokalnym i globalnym ekosystemie (np. pszczoły). 

My sami właściwie nie musimy wiele robić - po prostu pozwólmy przyrodzie żyć, rozrastać się bez naszej pomocy. Zaprzestańmy więc koszenia trawników i łąk w czasie suszy lub upałów, gdyż takie działania mogą doprowadzić do skrajnie wysokiego przesuszenia gleby. Pozwólmy otaczającej nas zieleni swobodnie rozrosnąć. 

Powinniśmy zacząć myśleć o naturze w nieco inny sposób niż dotychczas. Przestańmy uważać ją za naszego wroga, którego ciągle trzeba kontrolować, ale raczej sojusznika. Wyzbądźmy się postrzegania świata z pozycji małego ego, poszerzmy perspektywę swojego patrzenia. Ograniczanie się,  prowadzenie działań na rzecz środowiska i klimatu na pewno nie przyniosą pożądanych efektów z dnia na dzień. Jakiekolwiek zmiany spowodowane naszymi działaniami mogą zostać dostrzeżone dopiero  za kilkadziesiąt lat, przez nasze dzieci, lub wnuki. Musimy się nauczyć cierpliwości w podejściu do natury. Za długą perspektywę czasu uważamy 100 lat, dla globalnego ekosystemu nie jest to nawet mrugnięcie okiem. Nasz czas , na tle całej historii powstawania gatunków, jest tak krótki, jak , z ludzkiej pozycji, wydawać może się  jednodniowe życie muchy. Musimy przestać działać wyłącznie dla własnej korzyści, możemy pozostawić dla przyszłych pokoleń, natury, ten świat lepszym. Można to nawet nazwać formą osobistego wyzwolenia, które odmienia rzeczywistość. Przyroda i życie są wartościami samymi w sobie. 
Polski entomolog dr inż. Lech Buchholz, mówiąc o znaczeniu martwego drewna powiedział: "drzewo po śmierci, żyje bogatszym życiem, niż za życia". Podobnie i my powinniśmy się stać dla innych istot przestrzenią, w której wyrosną ich korzenie.
                                           
Przypisy:
¹ Problemowi suszy w Polsce poświęciłem znacznie obszerniejszy i bardziej szczegółowy tekst pt. "Kraj suchy jak pieprz", który w formie dwuczęściowej ukazał się w nr 22 i 24 (8 listopada, oraz 6 grudnia 2019 r) Wiadomości Ratuszowych. Tekst jest dostępny w wydaniach online gazety, oraz na moim blogu "Teleskop".
² Najwyższe opady występują na obszarach pofałdowanych, tj. na wyżynach, pojezierzach, oraz w górach. W takich miejscach para wodna zawarta w powietrzu znacznie szybciej i skutecznej się skrapla; gdy wilgotna masa powietrza napotyka na barierę (wzgórze/górę) zaczyna się wznosić i przez to wychładzać (o ok. 0,6 °C / 100 m), co skutkuje skropleniem się zawartej w niej pary i opadem. Na nizinach, gdzie żadne naturalne bariery nie występują zjawisko to nie zachodzi, co skutkuje niskimi opadami.